sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 3

Zaczynam rozpakowywać moje ubrania i rzeczy jakie zabrałam. Przeważały przedmioty na pozbycie się nudy. Przecież Dylan ma pieniądze i chyba mi kupi ubrania. Chociaż tyle od niego oczekuje jeśli chodzi o pieniądze.
Wzdycham i po raz kolejny oglądam mój pokój. Jest czarno-biały i nowoczesny. Może nie zrobiłabym tak swojego pokoju, jednak może być.
Wyciągam mojego laptopa i włączam go. Stukam nerwowo palcami o klawiaturę, jednak nie wciskam żadnych przycisków. Czekam na moment, kiedy na pulpicie pojawi się tapeta z wieżą Eiffla. Kiedy to następuje, szukam wifi. Jęczę kiedy okazuje się, że wifi jest na hasło. Nie mam zamiaru mu się pytać o ten internet!
Wyłączyłam go szybko i odłożyłam. Tak nisko nie upadłam by się go o to pytać. Nie ma mowy. 
Przeczesuję palcami włosy i podchodzę do okna. Naprzeciwko niego, widać inne okno i jakąś niebieską sypialnie, jednak nie widać zbytnio co się tam znajduje. 
Siadam na parapecie i skubię nerwowo skórkę od paznokci. Kiedy leci mi mała strużka krwi, jęczę i szukam chusteczki w podręcznej torbie. Kiedy udaje mi się je znaleźć, okręcam chusteczkę wokół mojego palca. Od razu robi się czerwona jednak nie zwracam na to większej uwagi. 
Przez kilka minut wpatruje się w chusteczkę i nic nie robię, jednak szybko ta zabawa zaczyna nudzić. 
Zdejmuję chusteczkę i widzę małą rankę. Krew wyschła więc powoli wychodzę z pokoju. Staram się cicho wymknąć z domu by pozwiedzać Londyn. Kiedy otwieram drzwi i wychodzę, zaczynam biec w stronę ulicy.
Mój wzrok trafia na dom z naprzeciwka. Jestem ciekawa kto tam mieszka. Będę musiała zapytać o to Dylana, ponieważ pokój z naprzeciwka mojego okna, również jest podejrzany. I mam prawo tak mówić, ponieważ jestem w Londynie dopiero kilka godzin, więc mam prawo. Nie znam tu nikogo, więc wszystko co mnie otacza może być podejrzane. Nawet słońce które może w każdej chwili zgasnąć i zrobić zagładę. Tylko chcę dożyć college'u.
Patrzę co chwile na tamten dom z naprzeciwka, który mnie strasznie intryguje. Postanawiam jednak zwiedzić Londyn. Żałuję jednak, że nie wzięłam ze sobą żadnej bluzy, gdyż zaczęło się robić pochmurno i zimno.
Wzdycham gdy czuję pierwsze kropelki deszczu. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, iż nie wiem gdzie jest mój dom. To znaczy dom Dylana.
Deszcz daję sobie co raz to bardziej o sobie znak a ja nie wiem gdzie jestem. Czuję się jak Kevin, jednak nie daje za wygraną i idę dalej. Próbuję się wrócić, jednak to na nic.
Z rezygnacją siadam pod przystankiem autobusowym. Czekam aż deszcz przestanie padać. Przecież ja nawet nie wiem na jakiej mieszkam ulicy!
Nagle podjeżdża czarny samochód a ja jestem zdziwiona. Szyba od kierowcy się otwiera a ja widzę blondyna w okularach.
- Czekasz na autobus? Bo wiesz, dzisiaj nie jeżdżą - informuje mnie a ja wywracam oczami. - Mogę cię podwieźć - proponuję a ja kiwam głową.
- Tyle, że ja nie wiem gdzie mieszkam - rumienię się. - Jestem tu od kilku godzin i no. Nie za bardzo wiem.
- Nazwisko jakieś? - wychodzi z samochodu i siada koło mnie na ławce.
- A skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś seryjnym mordercą albo gwałcicielem? - pytam, a on wzrusza ramionami.
- Po prostu uwierz - mówi mi. - I tak mam pełno dziewczyn do kolejki więc nie miałbym po co cię gwałcić.
Ałć?
- Przyjechałam do ojca na wakacje. Dylan Parker - wzdycham a on kiwa głową.
- To mój sąsiad, mieszkam naprzeciwko. Mogę cię podwieźć bo jadę akurat do domu - po raz kolejny proponuje a ja się uśmiecham. Przynajmniej wiem, że on tam mieszka.
- Jak masz na imię? - pytam, gdy wsiadam do jego samochodu.
- Niall - mówi. - Niall Horan.

przeczytałeś/aś? = dodaj komentarz

1 komentarz:

LAYOUT BY OKEYLA