sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 2

Jestem zdenerwowana i sfrustrowana myślą, iż zobaczę mojego ojca. Jest to naprawdę denerwujące a moje serce bije z każdą sekundą co raz szybciej. Mam ochotę uciec z tego lotniska i wrócić do Los Angeles. Jednak muszę się zadowolić myślą, że zaraz po tych wakacjach, będę już w college'u. Jestem naprawdę dumna z moich osiągnięć, jednak wiem, że bez mamy nigdy bym ich nie zdobyła. A gdy mama mnie odwoziła na lotnisko, pożegnała się ze mną i zawołała na mnie studentka. Było to naprawdę miłe, jednak połowę lotniska zaczęło się na mnie patrzyć, a ja byłam czerwona ze wstydu.
Uśmiecham się. Jednak wciąż jestem zła. Gdzie jest mój ojciec?
- Grey? - słyszę męski głos. Odwracam się i widzę tego samego mężczyznę, który zawsze chodził w obdartych ubraniach i był pijany, jedna teraz był ubrany w niebieską koszule w kratę, czarne spodnie od garnituru i eleganckie skórzane buty. Kim jesteś i co zrobiłeś z moim ojcem?
Nie odpowiadam. Jeszcze czego?
- Cześć - mówię cicho i ciągnę za sobą walizkę, podchodzę do niego. Nie wiem co robić. Ominąć go, przytulić, spojrzeć mu w oczy i powiedzieć kocham cię? To ostatnie odpada, jednak dwójka chyba, tak, dla mamy dwójka.
Przytulam go ostrożnie a on obejmuje mnie. Odsuwam się ostrożnie.
- Córeczko, dostałaś się do University College London prawda? - pyta a ja kiwam głową w odpowiedzi. - Gratuluję!
- Dziękuje - dziękuje mu. - Możemy już jechać? - pytam a on kiwa głową.
- Oczywiście - zgadza się. Cieszę się, że nie mówi, jak to ja wyrosłam albo jak ja się zmieniłam. Widział mnie ostatni raz gdy miałam sześć lat, więc w ogóle nie powinien poruszać tego tematu.
Idziemy razem w stronę parkingu, jednak denerwuje mnie to, iż nawet nie spytał czy ma wziąć moje rzeczy. Albo jest tak zdenerwowany jak ja, albo mu się nie chcę.
Podchodzimy do czarnego bmw, a ja jestem zdziwiona, skąd on ma taki samochód? No tak, mama opowiadała mi, że finansowo na pewno nie ma problemów.
Jestem jeszcze gorzej zła. Tym razem o to, że on wozi się w drogich samochodach a my z mamą, musimy się jakoś utrzymywać. Widać, że nie śmierdzi groszem.
Bierze ode mnie walizki i wkłada je do bagażnika samochodu. Mówię ciche dziękuje i podchodzę do drzwi od samochodu. Wsiadam do niego i zapinam pasy. Bo grunt to bezpieczeństwo, a już pierwszego dnia nie chciałabym zginąć.
- Jak w Los Angeles? Twoja mama dobrze się czuje, poznała kogoś? - pyta, a ja parskam.
- Szkoda, że dopiero teraz sobie przypomniałeś o mamie.
Odwraca wzrok. Przez następny czas jazdy nic nie mówi. I dobrze. Powiedziałam to co myślę, więc nie powinien być zły. Wręcz przeciwnie bo ktoś nareszcie mu powiedział prawdę. Szkoda, że to dopiero początek.
Samochód się zatrzymuje a ja wypuszczam powietrze z ust.
- Weźmiesz moje rzeczy? - pytam szybko a on kiwa głową.
Wychodzę z samochodu po czym zatrzymuję się i stoję w osłupieniu. Nie zauważyłam nawet podczas jazdy, w jakiej znajdujemy się bogatej kamienicy. Dom jest biały, wokół niego jest pełno roślin i już jest widać wielki basen który znajduje się za domem.
Podchodzę do wielkich brązowych drzwi i łapie za klamkę, jednak czekam na mojego ojca który, idzie z moimi bagażami. Gdy zauważa, że obserwuje go uśmiecha się, jednak ja odwracam wzrok i bez skrupułów wchodzę do jego domu. Idę powoli przez korytarz i zatrzymuję się pomiędzy wielkim salonem a kuchnią. Tak, również wielką.
- Dylan? - do korytarza wchodzi jakaś kobieta. Prawdopodobnie jest to nowa żona mojego ojca. Kiedy widzi mnie uśmiecha się serdecznie. - Jestem Laura.
Podaje mi rękę a ja powoli ją łapię.
- Grey - mówię. Kiwa głową i pokazuje rząd prostych i białych zębów.
Mój wzrok idzie na jej brzuch, który jest no cóż... duży. Mama również opowiadała mi, że spodziewają się dziecka. Nie wiem czy to będzie dziewczynka, czy chłopczyk. Nie obchodzi mnie to.
- Widzę, że już się poznałyście - zauważa Dylan. Pomimo tego, że jest moim ojcem, postanawiam mówić do niego Dylan. Nie widziałam go dwanaście lat, więc mam prawo wymyślić swoje zasady, prawda?

przeczytałeś/aś? = dodaj komentarz

1 komentarz:

LAYOUT BY OKEYLA